Nie jesteś zalogowany na forum.
Otworzyłem szerzej oczy.
- Kamerdyner... wiesz, sam zrobię nam pyszne śniadanie do łóżka, okej? - cmoknąłem ją w czoło i zacząłem się wygrzebywać z fałd kołdry.
Offline
- Okej, ale wracaj szybko, bo będzie mi nudno bez ciebie. - uśmiecham się.
Offline
- Oczywiście... - uśmiechnąłem się i wstałem z ciepłego łóżka. Owinąłem się szczelnie szlafrokiem i boso zszedłem do kuchni. Tam szybko usmażyłem jajecznicę na boczku (wyposarzenie tej lodówki jest niemożliwe!), a potem zaparzyłem dwie małe kawy. Wszystko ustawiłem elegancko na tacy, z którą wróciłem na górę do Grace.
- Gotowa na świąteczne śniadanie...?
Offline
- Oczywiście.- kiwam głową i podnoszę się do pozycji siedzącej.- Wow postarałeś się..- uśmiecham się lekko.
Offline
- Dlaczego miałbym się nie starać? - odpowiedziałem z uśmiechem i ustawiłem tacę na kolanach Grace, sam czym prędzej wskakując pod kołdrę obok dziewczyny.
Offline
- A nie wiem, ty mi na to odpowiedz.- wzruszam ramionami i ziewam.- Odnalazłeś się jakoś w kuchni?
Offline
Pokiwałem głową.
- Jak widać chyba się odnalazłem. I starałem się bo wypada się starać dla ukochanej osoby, co nie? - pocałowałem ją w czubek głowy.
Offline
- Prawda, zgadzam się.- kiwam głową i upijam łyk kawy.
Offline
- Obejrzymy coś? - pytam zaczynając śniadanie.
Offline
- Jasne.- przytakuję.- Co proponujesz?
Offline
- Po prostu. Jakieś wiadomości, kolejny serialowy tasiemiec. Zjemy śniadanie, pogadamy... mamy święta i cały tydzień dla siebie... możemy robić co chcemy - uśmiechnąłem się do dziewczyny z czułością.
Offline
- Okej.- uśmiechnęłam się i włączyłam telewizor. Po chwili skupiliśmy się na oglądaniu filmu, jedzeniu oraz rozmowie.
Offline
Po kilkunastu dniach ani jednego sms-a do Grace, ani jednego telefonu. Nie widziałem jej nawet przez chwilę.
Nadal byłem zły, w którymś momencie wściekły do bólu. Ale... nie umiałem się na nią tyle gniewać. Kochałem ją, to był fakt. Ale... To, że mi nie powiedziała...
Miała powód. To najważniejsze.
Zadzwoniłem do drzwi jej domu dzwonkiem.
Offline
Drzwi otwiera gospodyni Mandy.- Pan do panienki Grace?- pyta wygładzając fartuszek.
Siedzę w swoim pokoju gdy słyszę dzwonek do drzwi. Nie mam pojęcia kto to. Rodzice znowu wczoraj wyjechali. Pewnie to kurier. Wzdycham i wracam do oglądania ulubionego serialu po raz setny.
Offline
- Dzień dobry, tak, do Grace... Jestem jej... bliskim przyjacielem. - Nie spodziewałem się, że otworzy gosposia, ale w sumie, czego mógłbym się spodziewać. - Mogę z nią porozmawiać?
Offline
- Jak się pan nazywa? Zaraz przekażę, że pan przyszedł i panienka zejdzie.- stwierdza gosposia.
Coś za długo ten kurier tutaj jest. Może to jakiś znajomy Mandy. Powinnam sprawdzić. Kurcze nie zejdę. Jestem jeszcze w piżamie składającej się z krótkich spodenek i koszulki- Mandy kto przyszedł?- krzyczę.
Offline
- Grace?! - krzyczę słysząc jej głos i dość brutalnie mijam gosposie, czy kogo tam. - Grace, to ja! - drę się ponownie, z nadzieją, że mnie usłyszała.
Offline
-Ej Proszę Pana tutaj nie wolno panu wchodzić. To ten teren prywatny.- mówi gosposia.- Będę miała przez pana kłopoty. Proszę się tak tutaj nie pchać.- wzdycha
Znam ten głos. To niemożliwe... Zbiegam po schodach już nie zważając na swoje ubranie. Zatrzymuje się na jednym z ostatnich schodów.- Harry... Co tutaj robisz?- pytam mrugając rzęsami.
Offline
Ignoruje słowa gosposi i patrzę z uśmiechem na Grace.
- Wiem, nie zapowiadałem, ale... Wybaczyłem ci k... - Chciałem powiedzieć "kochanie", ale w porę ugryzłem się w język przypominając sobie o gosposi. - ...Grace.
Offline
- Mandy możesz już iść, to mój bliski kolega z studiów.- uśmiecham się i kobieta odchodzi.- Choć na górę. Pogadamy.- uśmiecham się szeroko do niego.
Offline
Pokiwałem głową i ruszyłem na piętro za Grace... Jasna cholera, ona praktycznie nic na sobie nie miała!
Otrząsnąłem się i wszedłem do jej pokoju.
- Twoja gosposia mnie znienawidzi... Wlazłem tu w ośnieżonych butach i to tak trochę gwałtownie... - stwierdzam rozbawiony.
Offline
- Ona nienawidzi wszystkich gości.- śmieje się.- Ale teraz już nie powinna przeszkadzać.- stwierdzam zamykam drzwi na klucz. Szybko zgarniam laptopa szafkę nocną i siadam na łóżku.- Trochę tutaj nie posprzątane ale nie spodziewałam się nikogo.- wzruszam ramionami z uśmiechem.
Offline
- Wiem, przepraszam, że się nie zapowiedziałem... Ale musiałem z tobą pogadać... - zdjąłem kurtkę i powiesiłem ją na krześle, a mokre buty zostawiłem przy drzwiach.
- Posłuchaj, wszystko zrozumiałem. To nie jest twoja wina... Przepraszam za moją reakcję, ale... źle się z tym poczułem.
Offline
- Rozumiem, wyszłam z tym zupełnie znienacka. Miałeś prawo być zły, a ja niepotrzebnie się narzucałam.- wzdycham i wygładzam dłonią fałdki na prześcieradle.
Offline
Westchnąłem. Usiadłem obok niej na łóżku.
- Spokojnie, to już minęło. Zostawmy to wspomnienie, dobrze...?
Offline